Izrael: „Miałem inne oferty, ale wybrałem Torino. Nie mogę się doczekać gry w derbach”.

„Nie mogę niczego obiecać, ale zapewniam, że zawsze będę ciężko pracował: to bardzo ważny rok, również dla marzenia o Mistrzostwach Świata: wszyscy piłkarze je mają”. Dla Franco Israela Turyn zawsze był częścią jego przeznaczenia. To pierwsze europejskie miasto, które odkrył po opuszczeniu Urugwaju. A teraz wrócił tam, zmieniając barwy, po trzech latach spędzonych w Portugalii. „Miałem oferty z Arabii Saudyjskiej, Meksyku i Brazylii, ale gdy tylko pojawiło się zainteresowanie Torino, nie miałem wątpliwości” – powiedział nowy bramkarz Granaty na kanale YouTube klubu. „Chciałem grać w Serie A i to pragnienie pozostało ze mną po trzech latach w akademii Juventusu. Torino to historyczny, ważny klub. To odpowiedni moment dla mnie; rozegrałem kilka meczów na wysokim poziomie w Lizbonie i to krok naprzód, który chcę zrobić: Torino to wyzwanie, którego szukałem”.
Powrót do domu, biorąc pod uwagę, że Piemont jest w jego krwi od urodzenia: to sprawa rodzinna. Ma włoski paszport, ponieważ jego korzenie sięgają doliny Pellice. „Pradziadek mojego taty pochodził z Bobbio Pellice” – zdradza Israel – „potem wyjechał do Argentyny, ale jego syn urodził się w Urugwaju… Chciałbym zobaczyć kraj, w którym to wszystko się zaczęło. Bardzo zależy mi na mojej rodzinie; tata jest zawsze ze mną, podczas gdy mama została w Urugwaju, ponieważ jej praca nie pozwala jej na częste podróże. Mam też brata, który jest ode mnie dwa lata starszy: kiedy przyjeżdża w odwiedziny, daje o sobie znać”.
Israel jest jednym z tych zawodników, którzy w życiu robili tylko jedną rzecz, nigdy nie zmieniając pozycji: był bramkarzem. „Zanim zostałem piłkarzem, grałem w koszykówkę” – mówi – „ale mama chciała, żebym uprawiał inny sport, więc wybrałem piłkę nożną. Zawsze byłem bramkarzem, może również dlatego, że w koszykówce zawsze masz piłkę w rękach; lubiłem to. Nigdy nie spędziłem ani jednego dnia z dala od bramki, ani jako napastnik, ani jako obrońca”.
Torino powierzyło mu rolę bramkarza po czterech latach spędzonych z Milinkoviciem-Saviciem, co stanowiło wielkie dziedzictwo w porównaniu z kimś, kto zmienił sposób postrzegania tej roli. „Mówią, że jestem reaktywny i dużo pracuję nogami i ruchem” – mówi sam o sobie. „To również kwestia umysłu, po dobrej obronie lub błędzie trzeba o wszystkim zapomnieć, bo zawsze znajdzie się kolejna okazja”. Torino to również powrót do przeszłości: pochodzi z miasta, w którym Grande Torino grało po raz ostatni – Lizbony. Nawet jeśli przeciwnikiem była Benfica, a on grał dla Sportingu. „W Lizbonie wszyscy znają historię Grande Torino” – kontynuuje bramkarz – „teraz ekscytujące jest trenowanie w Filadelfii, gdzie oni, ci mistrzowie przeszłości, wygrali wszystko. Ich nazwiska są wypisane na zewnątrz, znajomość historii klubu jest ważna”. Grał w wielu derbach Portugalii, a także we Włoszech na poziomie młodzieżowym, a teraz dąży do swojego pierwszego występu w Serie A. „To bardzo ważne wyzwanie. Pamiętam, że w zeszłym roku w Sportingu wygraliśmy decydujący mecz, częściowo dzięki mojej obronie Di Marii: po tej obronie strzeliliśmy gola na 2:1. Teraz nie mogę się doczekać meczu z Torino; wszyscy kibice rozmawiają ze mną o tym spotkaniu”.
lastampa